Opinia
Wyróżniony obraz
Flannery O'ConnorYouTube / Zrzut ekranu

Uwaga: Ten artykuł został automatycznie przetłumaczony na język polski

(LifeSiteNews) - katolicka powieściopisarka i autorka opowiadań z połowy ubiegłego wieku Flannery O'Connor rozpoczyna swoje opowiadanie "A Good Man is Hard to Find" w najbardziej zwyczajny, codzienny sposób, jaki można sobie wyobrazić, a historia kończy się nagłą katastrofą i upiorną przemocą. Wbrew pozorom, przemoc nie jest jednak sednem tej historii - a przynajmniej nie sama w sobie.

Kiedy uczyłem o tej historii uczniów szkół średnich, często reagowali oni zdezorientowaną ciekawością. Przewaga szokującego, niestosownego i groteskowego w pisarstwie O'Connor sprawiała, że uczniowie byli zaniepokojeni i zastanawiali się. Po prostu "nie rozumieli tego". Ale pomimo niepokojącej i niekonwencjonalnej powierzchni tej historii, zawiera ona głębię duchowej prawdy i transformacji postaci, skoncentrowanej w momencie łaski w kulminacyjnym momencie historii, prawie tak nieoczekiwanej jak sama przemoc. O'Connor pokazuje nam, że łaska działa w obu bliźniaczych skrajnościach nowoczesności: banalnej i przerażającej. 

"A Good Man is Hard to Find" opowiada historię rodzinnej podróży, która poszła nie tak. W drodze na Florydę (choć babcia wolałaby wschodnie Tennessee) znajdują się: ojciec - "Bailey", jego żona, której imienia nie podano, dzieci - John Wesley i June Star, kot o imieniu Pitty Sing oraz babcia. Ta ostatnia postać jest naszym głównym bohaterem. 

Pod wieloma względami jest to stereotypowa współczesna amerykańska rodzina. W scenie otwierającej historię poznajemy milczącego Baileya z nosem utkwionym w dziale sportowym gazety, co symbolizuje jego brak zaangażowania w rodzinę i nieumiejętność okiełznania dwójki rozwydrzonych dzieci, które w trakcie całej historii wykazują się egoizmem, brakiem szacunku i znudzeniem. Ich nosy utkwione w "komiksach" i "śmiesznych gazetach", idealny obraz ich mdłego, lekceważącego stosunku do życia i innych ludzi. Nic nie jest dla nich tak poważne, a już na pewno nic nie jest święte lub ponad kpiną. Mamy tu rozpoznawalny współczesny typ.  

Kiedy poznajemy ich po raz pierwszy, naśmiewają się ze swojej babci, która sprzeciwiła się wybranemu celowi podróży: "John Wesley, krępy dzieciak w okularach, powiedział: 'Jeśli nie chcesz jechać na Florydę, dlaczego nie zostaniesz w domu?' ... 'Nie zostałaby w domu za milion dolarów', powiedziała June Star. "Boi się, że coś przegapi. Musi być wszędzie tam, gdzie my". Matka, "o twarzy tak szerokiej i niewinnej jak kapusta", jest tak nijaka, jak sugerowałby jej wygląd, i nie jest w stanie skorygować dzieci. 

Na początku babcia wydaje się również pasować do stereotypu irytujących dzieci, leniwego ojca i rozkapryszonej matki: jest prymitywną i poprawną starszą damą z Południa. Świadczy o tym jej strojność i samoświadomość (a także zapowiedź tego, co ma nadejść). "Jej kołnierzyki i mankiety były z białej organdyny obszytej koronką, a przy dekolcie miała przypięty fioletowy spray z fiołków w saszetce. W razie wypadku każdy, kto zobaczyłby ją martwą na autostradzie, od razu wiedziałby, że jest damą". Babcia przez większość historii postrzega siebie jako poprawną, dobrze wychowaną, nieco wyższą. I w pewnym sensie jest wyższość nad jej rodziną, która przyjęła banalność standardowego amerykańskiego stylu życia w przeciwieństwie do bardziej tradycyjnego i znaczącego stylu życia, który babcia wciąż pamięta z czasów swojej młodości.  

Co więcej, nie straciła poczucia zachwytu nad światem. Jest bardziej "żywa" niż jej syn czy jego rodzina. "Zwróciła uwagę na interesujące szczegóły krajobrazu: Kamienną Górę; niebieski granit, który w niektórych miejscach dochodził do obu stron autostrady; jaskrawoczerwone gliniaste brzegi lekko poprzetykane fioletem; i różne uprawy, które tworzyły na ziemi rzędy zielonej koronki. Drzewa były pełne srebrnobiałego światła słonecznego, a najwredniejsze z nich lśniły". Pomimo jej częstego samozadowolenia i dydaktycznej atmosfery, babcia jest przynajmniej zdolna do widzenie coś poza nią. Będzie to ważne dla jej późniejszej transformacji. Porównaj zaangażowanie babci w scenerię z reakcją innych pasażerów, opisaną w następnym wierszu: "Dzieci czytały magazyny komiksowe, a ich matka wróciła do snu". 

O'Connor potęguje nieświadomość i złośliwość dzieci w humorystycznej wymianie zdań, która następuje: 

"Przejedźmy przez Gruzję szybko, żebyśmy nie musieli się zbytnio przyglądać" - powiedział John Wesley.

"Gdybym była małym chłopcem - powiedziała babcia - nie mówiłabym w ten sposób o moim rodzinnym stanie. Tennessee ma góry, a Georgia wzgórza".

"Tennessee to po prostu wysypisko śmieci" - powiedział John Wesley - "a Georgia to też kiepski stan".

"Powiedziałeś to" - powiedziała June Star. 

Babcia znów może przypomnieć sobie lepsze czasy - wie coś o kulturze, prawdziwej kulturze i zwyczajach, w których dzieci uczą się szanować swoje dziedzictwo i wyrażać wdzięczność za świat, który otrzymały jako darmowy prezent: "'Za moich czasów ... dzieci bardziej szanowały swoje ojczyste kraje, swoich rodziców i wszystko inne. Ludzie wtedy postępowali właściwie." 

Jednak babcia pozwoliła, by jej rozumienie Starego Południa, tradycji i dobrych manier zmieniło się w truciznę samozadowolenia i samozadowolenia. Ponadto jest tak samo samolubna jak reszta rodziny. Widzimy to po raz pierwszy w fakcie, że chowa swojego kota, Pitty Sing, w koszyku, pomimo faktu, że jej syn nie chce zabrać kota ze sobą. Warto przy okazji zauważyć, że imię kota, "Pitty Sing", przypominające słowo "litość", odzwierciedla moment łaski babci, który przerodzi się w doświadczenie współczucia. 

Babcia wymyśla również opowieść o plantacji z ukrytym skarbem, aby skłonić rodzinę do zatrzymania się w posiadłości, którą, jak sądzi, pamięta z czasów swojej młodości. Oczywiście jedyną rzeczą, która ekscytuje materialistycznie nastawione dzieci podczas całej podróży, jest wzmianka o pieniądzach i marudzą na ojca, dopóki nie ustąpi i nie skręci w boczną drogę (która okazuje się być niewłaściwa). 

Te dwa akty egoizmu i oszustwa prowadzą bezpośrednio do zguby rodziny i katastrofalnego zakończenia historii: kot wyskakuje z koszyka, zaskakując Bailey, co powoduje, że samochód zjeżdża z drogi i rozbija się w rowie. Wkrótce podjeżdża inny samochód, ale okazuje się, że jest to zbiegły skazaniec i seryjny morderca, Odmieniec i dwóch jego kumpli. Ulga rodziny szybko zmienia się w przerażenie, gdy zdają sobie sprawę z ich trudnej sytuacji, rozpoznając Odmieńca z doniesień prasowych. Babcia woła: "Ty jesteś Odmieńcem!", a ten odpowiada: "Tak... ale byłoby lepiej dla was wszystkich, gdybyście mnie nie rozpoznali". " 

Następnie, jeden po drugim, członkowie rodziny są prowadzeni do lasu przez popleczników Odmieńca i rozstrzeliwani, podczas gdy Odmieniec i babcia prowadzą zaskakująco filozoficzną rozmowę. O'Connor genialnie zestawia ze sobą dwie przeciwstawne postacie: prymitywną babcię i bezdusznego wieśniaka.  

Tyle tylko, że w miarę trwania rozmowy zaczynamy zdawać sobie sprawę, że żadna z tych postaci nie do końca pasuje do stereotypu zbudowanego wokół nich. To po prostu dwoje grzeszników. Na początku babcia, przerażona, wypowiada oczywiste i na wpół niespójne pochlebstwa, próbując ocalić własne życie. "Wiem, że jesteś dobrym człowiekiem. Nie wyglądasz na kogoś, kto ma wspólną krew. Wiem, że musisz pochodzić od miłych ludzi!". Ale słyszy, jak Odmieniec opowiada, w zdezorientowany sposób, o swoim zróżnicowanym życiu i skrajnym zdziwieniu własnym losem, i coś się w niej porusza. 

"Nigdy nie byłem niegrzecznym chłopcem, z tego co pamiętam," powiedział Odmieniec niemal sennym głosem, "ale gdzieś po drodze zrobiłem coś złego i zostałem wysłany do zakładu karnego... Zapomniałem, co zrobiłem, pani. Siedziałem tam i siedziałem, próbując sobie przypomnieć, co takiego zrobiłem i do dziś sobie tego nie przypomniałem". 

Nieco bezmyślnie, wciąż w szoku, wciąż próbując się uratować, babcia namawia go do modlitwy. Rozmowa naturalnie przechodzi do religii. "Tak," powiedział Odmieniec... "Jezus wyprowadził wszystko z równowagi. Z Nim było tak samo jak ze mną, tylko że On nie popełnił żadnego przestępstwa, a mnie mogli udowodnić, że je popełniłem, bo mieli na mnie papiery...". Jeśli zrobił to, co powiedział, to nie pozostaje ci nic innego, jak rzucić wszystko i pójść za Nim, a jeśli tego nie zrobił, to nie pozostaje ci nic innego, jak cieszyć się tymi kilkoma minutami, które ci pozostały, w najlepszy możliwy sposób - zabijając kogoś, paląc jego dom lub czyniąc mu jakąś inną podłość". 

Tutaj głos Odmieńca staje się niemalże głosem proroka, który wzywa nas do odpowiedzialności, uderzając we współczesny świat niczym wicher. Zdajemy sobie sprawę, że ma w sobie więcej człowieczeństwa, w pewnym sensie, nawet niż rodzina Baileya, choć wyrządził znacznie większe zło. Rozpoznaje, o co toczy się gra, tajemnicę ludzkiego życia, tajemnicę Chrystusa, której nie można po prostu zignorować ani wyśmiać. Jeśli Wcielenie jest prawdziwe, to wymaga od nas czegoś - a raczej wszystkiego. Jeśli jest nieprawdziwe, to równie dobrze można zejść na najniższy poziom egoizmu. Jest przynajmniej logicznie spójny. 

Niemal ze łzami w oczach wyraża dręczące wątpliwości dotyczące tego wszystkiego. Nie wie, czy Jezus wskrzesił umarłych, czy nie, czy był tym, za kogo się podawał:  

Gdybym tam był, wiedziałbym i nie byłbym taki jak teraz. Wydawało się, że jego głos zaraz pęknie, a babcia na chwilę oprzytomniała. Zobaczyła twarz mężczyzny zbliżoną do jej własnej, jakby miał się rozpłakać i mruknęła: "Dlaczego jesteś jednym z moich dzieci. Jesteś jednym z moich własnych dzieci! Wyciągnęła rękę i dotknęła go w ramię. Odmieniec cofnął się, jakby ukąsił go wąż i strzelił jej trzy razy w klatkę piersiową.

I to jest ten kluczowy moment. O'Connor wyraża, poprzez oczyszczenie głowy babci, że przez chwilę, z pomocą łaski, naprawdę widzi Odmieńca - nie jako potwora czy zagrożenie, ale po prostu jako innego człowieka. Rozpoznaje ich wspólne człowieczeństwo, być może ich wspólny egoizm i grzeszność. Zapomina o tym, że jest damą, że należy do innej klasy. Co najważniejsze, po raz pierwszy zapomina o sobie i własnym niebezpieczeństwie i po prostu wyciąga do niego rękę, opuszki palców drżą ze współczucia. Potrzeba było gwałtownego zderzenia i ataku, aby obudzić ją ze snu przyziemności i samozadowolenia i przygotować drogę dla łaski, która teraz ogarnia jej duszę. 

Przez chwilę rzeczywistość innego rzędu przebija się przez szwy historii i życia bohaterów. Na ułamek sekundy świat staje w miejscu: zmuszony do milczenia przez nagłe wtargnięcie czegoś poza siebie. Nadeszła chwila łaski dla babci, a ona ją zaakceptowała. 

O'Connor nie daje nam komfortu oszczędzenia życia babci, ani nawet jasnego zrozumienia tego, co wydarzyło się w jej duszy. W rzeczywistości jej mały gest miłosierdzia tak szokuje Odmieńca, że ją zabija. Ale rozegrało się coś znacznie ważniejszego niż życie ciała, choć dla naszych oczu niejasne i niepewne. 

Sama O'Connor, komentując tę historiępowiedział o tym momencie, że był to moment "zarówno w charakterze, jak i poza charakterem; [sugerujący] zarówno świat, jak i wieczność (...) gest, który wykraczał poza wszelkie zgrabne alegorie, które mogły być zamierzone, lub wszelkie patowe kategorie moralne, które czytelnik mógł wykonać (...) gest, który w jakiś sposób nawiązał kontakt z tajemnicą". 

W tym samym komentarzu O'Connor być może odpowiada na zastrzeżenia moich studentów, którzy początkowo nie mogli zrozumieć sensu tego dziwacznego zakończenia. "Nasz wiek nie tylko nie ma zbyt bystrego oka na prawie niezauważalne wtargnięcia łaski, ale nie ma już zbytniego wyczucia natury przemocy, która je poprzedza i po nich następuje". 

Nasza wizja jest rzeczywiście zamglona. Ale na szczęście mamy historie takie jak O'Connora, które nieco wyostrzają nasze oczy na te "prawie niezauważalne wtargnięcia".