Osi Ugonoh zaraża pogodą ducha. Zachwyca nas swoją naturalnością i bezpretensjonalnością. Ale droga do prawdziwej siebie nie była usłana różami. Wychowanie w opresyjnym, europejskim kanonie piękna zmusiło ją do szybkiej lekcji dojrzewania. Przez wiele lat, nakłaniana przez osoby z branży, próbowała się zbliżyć do toksycznego ideału. W końcu powiedziała stop i jasno przetasowała priorytety. Postanowiła postawić siebie, swoje ciało i zdrowie na pierwszym miejscu. I wygrała. Teraz z dumą mówi, że nie ma kompleksów na punkcie wyglądu. Chcecie być takie jak Osi? Posłuchajcie całej rozmowy.

Droga do sławy

Osi Ugonoh urodziła się i wychowała w Gdańsku. Przyznaje, że miała szczęśliwe dzieciństwo, bo dorastała domu z czwórką rodzeństwa. Rodzina dała jej siłę, by walczyć z rasistowskim otoczeniem. Od dziecka marzyła o karierze modelki. W Irlandii zdobyła tytuł Miss Africa, ale chciała udowodnić, że jest kimś więcej, niż tylko piękną buzią. Przełomem okazał się program Top Model. Widzowie pokochali ją za pracowitość i osobowość i bez cienia wątpliwości oddali na nią głosy w finale. Od tamtej pory Osi regularnie chodzi w pokazach i występuje w kampaniach znanych marek. Jest też osobowością telewizyjną, wystąpiła między innymi w programie „Hells Kitchen". Modelka ma rzesze fanów na Instagramie, obserwuje ja ponad 280 tysięcy osób. Ma misję, by nakłonić Polki do zmiany stylu życia... i nastawienia do siebie.

Kompleksy? Been there, done that

Osi w rozmowie z Glamour przyznaje, że przez wiele lat próbowała się wpasowywać w nienaturalne kanony piękna. W pewnym momencie dotarło do niej jednak, że woli być zdrowa i szczęśliwa, niż za wszelką cenę osiągnąć rozmiar „0". Była przygotowana, że różne zawodowe okazje mogą jej przejść koło nosa, ale postanowiła postąpić w zgodzie ze sobą. Katalizatorem tej przemiany był dla niej sport. Nie wszyscy wiedzą, że modelka skończyła także dietetykę i teraz swoją wiedzę przekazuje obserwatorkom. Influencerka bardzo wyraźnie mówi także, że kluczem do sukcesu, w sporcie i w życiu, jest pokochanie i akceptacja siebie, bo zmiana zawsze zaczyna się w głowie i w sercu. Trudno się nią nie zainspirować, bo jest dosłownie, wulkanem radości.