W sztabie Prawa i Sprawiedliwości poza wyraźnym zadowoleniem prezesa bardzo widoczna była obecność za jego plecami Jacka Kurskiego. Powrót byłego prezesa TVP odbił się szerokim echem w PiS-ie. Nie ma co się dziwić, bo szykuje się nowa wojna.
O tym, że Jacek Kurski wraca i znowu jest w łaskach prezesa w PiS, mówi się od tygodni. Były prezes telewizji miał sobie wywalczyć miejsce na liście wyborczej do Parlamentu Europejskiego.
— Decyzja polityczna jeszcze nie zapadła — słyszymy w Prawie i Sprawiedliwości, ale nasi rozmówcy wydają się przekonani, że pytanie nie brzmi "czy zapadnie" tylko "kiedy" i "jaki okręg dostanie Kura".
Zapowiedź wojny
Powrót Jacka Kurskiego do PiS jest dla większości naszych rozmówców zapowiedzią kolejnej wojny. Kurski wypowiedział wojnę Morawieckiemu jeszcze wtedy, kiedy był szefem TVP. Od dawna uważa, że twarz byłego premiera zaszkodziła PiS-owi w każdej kampanii, odkąd ten został szefem rządu. To samo napisano w raporcie, który powszechnie w PiS jest nazywany "raportem Kurskiego".
"Błędem była stawka na Mateusza Morawieckiego jako główną twarz kampanii, w szczególności po doświadczeniu z wyborów samorządowych 2018, w których PMM pełnił właśnie tę rolę. Zostało wówczas zweryfikowane przywództwo wyborcze Mateusza. Zweryfikowane negatywnie" — napisano w raporcie. I dalej "Na 107 prezydenckich miast Prawo i Sprawiedliwość wygrało tylko w 4. Na 16 Sejmików zdobyto większość w 6, a po negocjacjach udało się rządzić lub współrządzić jeszcze w dwóch. Gdyby PiS uzyskał spodziewane wtedy 39 proc., z którymi wchodził w kampanię — rządziłby ok. 13 województwami. Niestety dostał zaledwie 34 proc".
Raport przesłany do prezesa Kaczyńskiego wskazywał, że już w poprzednich wyborach samorządowych wynik mógłby być lepszy, dać PiS-owi realną przewagę i nie narażać partii na konieczność kupowania takich ludzi jak radny Kałuża.
— Gołym okiem widać, że Kurski nie popuści Morawieckiemu i jego ludziom on naprawdę uważa, że oni zawalili sprawę, a w dodatku chcą przejąć partię, a na to Kura na pewno nie pozwoli — mówią nasi rozmówcy.
A i ludzie premiera nie zamierzają być dłużni. W czasie wieczoru wyborczego w sztabie PiS omijali Jacka Kurskiego szerokim łukiem a już 48 godzin po wyborach były premier ruszył do otwartego ataku na byłego szefa telewizji.
- To najwyższy wyniki nie tylko naszej partii w wyborach samorządowych, ale chyba w ogóle przez ostatnie 25 lat - mówił Mateusz Morawiecki w Polsat News - Ten wynik, który osiągnęliśmy bez telewizji publicznej, nie tylko nas cieszy, ale również daje do myślenia: jak przyczyniła się tamta agresywna kampania do naszego wcześniejszego wyniku - dodał, że działania Jacka Kurskiego były kulą u nogi Prawa i Sprawiedliwości.
Nowe otwarcie
Ta nowa wojna niektórych w PiS bardzo cieszy. Ostatnie starcia byłego premiera z Suwerenną Polską — gdyby nie akcja prokuratury — zapewne skończyłyby się wygraną harcerzy Morawieckiego. Kurski jako przeciwnik Morawieckiego w wewnętrznej partyjnej walce to zupełnie nowe otwarcie partyjnego sporu.
— Wszyscy pamiętają Jacka jako prezesa TVP, a nie pamiętają, jakim był cwaniakiem w wewnętrznych układach. Lawirował, kombinował i zawsze czarował prezesa — mówi nam polityk PiS o kolejnym powrocie Jacka Kurskiego.
Na razie, jak słyszymy, rozważany jest powrót Kurskiego do jego macierzystego okręgu, czyli na Warmię i Mazury. Macierzystego dlatego, że Jacek Kurski zdobył z tego okręgu mandat w 2009 r. Był wówczas jedynym europosłem PIS z tego regionu.
— To bardzo duży okręg, obejmuje Podlasie oraz Warmię i Mazury, teraz mamy tam dwóch posłów, ale wie pani, szału nie ma — mówi nam polityk PiS, który twierdzi, że powrót Kurskiego na Mazury jest bardzo możliwy.
Kurski na start
Rzeczywiście posłowie z tego okręgu nie należą do pierwszoplanowych wojowników prezesa. To Karol Karski i Krzysztof Jurgiel.
— Gdyby Kurski miał rzeczywiście dostać jedynkę do Brukseli, to z Warmii byłoby mu najprościej. Tam ma chyba jeszcze jakichś współpracowników, miał tam kilka biur, można założyć, że zrobiłby wynik — analizują nasi rozmówcy.
Niektórzy mówią nawet, że były prezes TVP zrobiłby wynik z każdego okręgu, a w PiS-ie jest teraz nowa koncepcja na to, jak w kolejnej kadencji rozegrać obecność PiS w Brukseli.
— Koncepcje tak naprawdę są dwie — wylicza nasz rozmówca. — Jedną ma Morawiecki, technokraci, niezbyt sceptyczni wobec Unii, merytoryczni, "cywilizowani", a druga, która pojawiła się na Nowogrodzkiej, to koncepcja wysłania do Brukseli jastrzębi, wojowników, zadymiarzy, ludzi, którzy będą widoczni w EKR i w Parlamencie — nasi rozmówcy mówią, że między innymi dlatego została "rozgromiona" frakcja profesorska, bo było "za dużo myślenia, za mało działania".
Z tego powodu nowym szefem delegacji PiS w Brukseli miał zostać Dominik Tarczyński. Tacy ludzie jak Jacek Kurski mogą się przydać.