Newsweek  >  Polska  >  Społeczeństwo Przekazali synowi mieszkanie. Gdy wyszli, zmienił zamki, pukali, nie otwierał

Przekazali synowi mieszkanie. Gdy wyszli, zmienił zamki, pukali, nie otwierał

10 min czytania
Wersja audio dostępna tylko w subskrypcji Onet Premium.
Kup subskrypcję lub i korzystaj bez ograniczeń.
00:00 /  00:00

Syn udaje, że nie ma dnia matki, ja udaję, że nie istnieje dzień dziecka. Od pięciu lat nie obchodzimy razem żadnych świąt – opowiada Barbara. Podejrzewa, że od tego stanu już nie ma odwrotu.

– Kiedyś byłam fajną matką, przynajmniej tak mówił. Później stałam się potrzebną babcią. W każdym razie tak mi się wydawało. To ja byłam tą, do której podrzuca się wnuka, gdy zachoruje i nie może pójść do przedszkola. Przydawałam się też w wakacje, gdy przedszkole było zamknięte. Chętnie zajmowałam się wnukiem w weekendy, gdy syn z synową chcieli gdzieś wyskoczyć. Przydawałam się, dopóki wnuk był mały i mieszkali niedaleko. Gdy wyprowadzili się 400 km dalej, bo syn tam dostał lepszą pracę, moja przydatność się skończyła – mówi Barbara.

Ma 65 lat, za sobą rozwód i udar. Żyje w pojedynkę, ciężko jej, ale syna to nie interesuje.

– Na początku, jeszcze przed moim udarem, czasami dzwonił, czasami wpadali: syn z synową i wnukiem. Ale coraz rzadziej. Tłumaczyli, że daleko, poza tym odkąd syn jest w zarządzie dużej firmy, nie mogą ot tak się wyrwać. Gdy miałam udar, uratował mnie sąsiad, który zorientował się, że odpowiadam na jego pytania bełkotem, wezwał pogotowie, przyjechało, zanim straciłam przytomność. Syn, gdy leżałam w szpitalu, nie zadzwonił ani razu. Zresztą, czy przejąłby się tym, że o mało nie umarłam? Czy raczej wkurzyłoby go, że przeżyłam i jeżeli nie postawią mnie na nogi, będę leżeć i sikać w pampersa, zrobię mu problem swoim stanem? Na szczęście, to był udar niedokrwienny, a dzięki temu, że do szpitala trafiłam szybko i lekarze na czas usunęli skrzep, wyszłam z tego w miarę gładko. Gdy wypisali mnie ze szpitala, odebrała mnie koleżanka. Gdy trzeba było mnie zawieźć do sanatorium na poszpitalną rehabilitację, zawiozła mnie koleżanka – mówi Barbara.

Źródło: Newsweek
dzieci rodzice zerwane więzy pogrzeb separacja psychologia

Przeczytaj także

Podcasty

 

Więcej